Już po raz kolejny uczniowie Zespołu Szkół w Polkowicach mogli dzięki dofinansowaniu  z Urzędu Gminy wziąć udział w Obozie Językowym. W tym roku oprócz zajęć z języka uczestnicy obozu mieli możliwość doskonalenia swojej wiedzy również z geografii.

        Obóz odbył się w terminie 25.10-29.10.2010 r. w Karpaczu. Wzięło w nim udział 24 uczniów nad którymi opiekę sprawowało 3 opiekunów. Miejscem zakwaterowania był OW „Kosówka” położony na ulicy Zagajnik 2.

 

         Plan Śródrocznego Obozu Języko-Geograficznego zakładał przede wszystkim aktywną pracę młodzieży z rozmaitymi zagadnieniami oraz strukturami leksykalno-gramatycznymi z języka niemieckiego a w tym rozwijanie i udoskonalanie sprawności językowych. Na tych zajęciach uczniowie mieli również za zadanie przygotować sztukę teatralną. To zadanie okazało się być nielada wyzwaniem dla wielu początkujących aktorów ale było również źródłem doskonałej zabawy językowej. Na zajęciach z języka uczniowie przygotowywali sprawozdania z poszczególnych dni w języku niemieckim co pozwoliło poszerzyć ich zasób słownictwa o zwroty z zagadnień geograficznych.

 

         Dodatkowo oprócz językowych odbywały się również zajęcia z geografii, na których uczniowie nabywali umiejętności samodzielnego korzystania z różnych źródeł informacji geograficznych oraz prowadzili obserwacje terenowe. Na tych zajęciach uczniowie przygotowali pytania ankietowe dotyczące pochodzenia turystów oraz największych atrakcji Karpacza. Na podstawie analizy ww. ankiet uczestnicy obozu utworzyli mapy pochodzenia turystów oraz trasy wycieczki po Karpaczu z uwzględnieniem najatrakcyjniejszych miejsc.

         Uczestnicy obozu mogli także uczestniczyć w wycieczkach turystycznych zorganizowanych na terenie Karpacza do Muzeum Sportu i Turystyki, Świątyni Wang, Samotni oraz jednodniowej wycieczce do Pragi, w której zobaczyć mogli Hradczany, Muzeum Miniatur, Zamek Praski, Rynek Starego Miasta, Zegar Orloj czy słynny Most Karola. W Pradze młodzież miała również okazje zobaczyć Koncert Grających Fontann (widowisko światło – dźwięku przy Kriżkowej Fontannie).

 

         Pobyt w Karpaczu nie tylko dał uczestnikom szansę poprawy i wzbogacenia swoich umiejętności językowych oraz poszerzenia wiedzy o środowisku geograficzno-przyrodniczym ale był również ciekawym przeżyciem, krokiem w kierunku kształtowania w młodych ludziach zasad współżycia społecznego. 

 

OPIS POSZCZEGÓLNYCH DNI W JĘZYKU NIEMIECKIM

PRZYGOTOWANY NA OBOZIE PRZEZ GRUPĘ JEZYKOWĄ

MONTAG 25.10.2010

Wir sind um 18.20 nach Karpacz gekommen. Es war schon ziemlich dunkel aber es ist uns gelungen den Weg nach Kosówka zu finden. Da hat auf uns ein schmackhaftes Essen gewartet…

Nach dem Essen haben unsere Lehrerinnen uns mit den Campregeln bekannt gemacht und wir hatten eine Möglichkeit uns einen Film anzusehen. Um 22 Uhr mussten wir alle in unseren Zimmern sein.

DIENSTAG 26.10.2010

Wir sind sehr früh aufgestanden, weil die erste Nacht ruhig vergangen ist. Wir haben das Frühstück gegessen und wir sind ins Gebirge gegangen. Aller Anfang ist schwer (-: Wir sind  müde gewesen .

Wir haben Spaziergang durch Karpacz  gemacht. Die Jungen haben Souvenirs gekauft( das war der Kautschukball (-: )Wir haben die Kirche Wang besichtigt. Sie wurde im XII Jahrhundert in Norwegen gebaut. Friedrich Wilhelm der IV hat die Kirche Wang nach Polen herbeigeholt. Sie wurde ohne einen Nagel gebaut. Nach der Besichtigung sind wir ins Gebirge zur Jugendherberge “Samotnia” gewandert. Das Wetter war wechselhaft, es hat sogar geschneit. Die Wanderung war anstrengend, aber unsere Lehrerinnen waren erbarmungslos    (-: Endlich sind wir zum Ziel gegangen. In der Jugendherberge haben wir uns entspannt. Wir haben etwas gegessen und getrunken, dann haben wir Fotos  gemacht und die schönen Landschaften bewundert. Wir haben uns auf den Weg nach unser Hotel gemacht und um 15.00 Uhr waren wir zurück. Nach einem leckeren Mittagessen und nach der kurzen Erholung haben wir mit den Unterrichtsstunden begonnen.

MITTWOCH 27.10.2010

An diesem Tag sind wir nach Prag gefahren. Wir haben da die bekanntesten Sehenswürdigkeiten bewundert: die Prager Burg mit de Veitsdom auf dem Hradschin, der Altstädter Ring mit Teynkirche, Rathaus und astronomischer Uhr (Orloj)-hier warten viele Leute auf den Glockenschlag der Aposteluhr Die berühmteste Sehenswürdigkeit des Prags ist sicher die Karlsbrücke.Karl IV. baute sie im 14. Jahrhundert. Diese Brücke ist die älteste in Prag. Man bewundert hier 30 Statuen und Statuengruppen. Prag hat uns sehr gefallen. Nach der Besichtigung sind wir alle ins Restaurant gegangen und wir haben das Mittagessen gegessen. Nach dem Essen sind wir mit der U-Bahn ins Konzert der singenden Fontanne gefahren. Die Singende Fontane ist eine willkommene Attraktion der Kurpromenade. Das Spiel der Tropfen im Einklang mit den Tönen schafft ein schönes Wassertheater. Nach dem Konzert sind wir wieder nach Karpacz zuruckgekommen.

DONNERSTAG 28.10.2010

Nach dem Frühstück mussten wir lernen (-: Wir haben uns damit abgefunden und die Texte in deutscher Sprache gelesen und besprochen. Dann haben wir uns auf unsere Aufführung “Aschenputtel” vorbereitet. Wir haben Dialoge gespielt und dabei viel Spaβ gehabt. Die besten Rollen als die Schwester von Aschenputtel haben unsere Jungen (Norbi und Kotwik) gespielt. Um 15.00 Uhr war das Mittagessen und danach sind wir in die Stadt gegangen. Wir mochten uns von Karpacz verabschieden, weil es schon der letzte Tag unseres Aufenhaltes war. Zuerst haben wir das Sportmuseum besichtigt. Dort haben wir die alte sportliche Ausrüstug, viele Fotos, Dokumente und Preise von bekannten Sportlern gesehen. Nach der Besichtigung haben wir einen langen Spaziergang gemacht und wir sind zur Eisbahn gegangen. Das war die letzte Űberraschung von unseren Lehrerinnen (-:. Wir sind Schlittschuh gelaufen und hatten  dabei viel Freude. Es war schon ziemlich spät, wir mussten also in unser Hotel zurückkommen, wo das Abendbrot auf uns gewartet hat. Das war ein wunderschönes Erlebnis! Auf den Tischen waren die Pfannkuchen !!! Nach dem Abendbrot haben wir geduscht und sind schlafen gegangen.

FREITAG 29.10.2010

Das war der letzte Tag im Camp. Nach dem Frühstuck haben wir unsere Theaterstücke vorgeführt. Danach mussten wir unsere Koffer packen und die Zimmer in Ordnung bringen.

Als uns das endlich gelungen ist mussten wir die Pension verlassen und sind mit dem Bus nach Polkowice gefahren. Auf dem Bahnhof in Polkowice warteten auf uns unsere Bekannte, Freunde, Familie…

  

WYNIKI ANKIETY OPRACOWANEJ I PRZEPROWADZONEJ

W CZASIE OBOZU PRZEZ GRUPĘ GEOGRAFICZNĄ

         20 października 2010 roku podczas pobytu na obozie językowo – geograficznym
w Karpaczu uczennice klasy II ht miały za zadanie przeprowadzenie anonimowej ankiety wśród turystów Karpacza. Ankieta składała się z 13 pytań mających na celu uzyskanie informacji na temat:

- pochodzenia turystów Karpacza,

- atrakcyjności Karpacza i jego walorów turystycznych,

- celu przyjazdu,

- długości pobytu,

- miejsca noclegu,

- liczby turystów, która zdobywa Śnieżkę,

- w Karpaczu brakuje i czy to miasto jest godne polecenia przyjaciołom i krewnym.

 

       Ankietę przeprowadzono wśród 59 turystów Karpacza. 51% ankietowanych stanowili mężczyźni, natomiast 49% stanowiły kobiety. Turyści pochodzili z różnych części Polski. Zdecydowanie większa część pochodziła z województwa dolnośląskiego, ale
w Karpaczu odpoczywali również mieszkańcy województwa lubuskiego, łódzkiego, śląskiego, warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego, pomorskiego oraz małopolskiego. Spotkaliśmy również mieszkańców Ukrainy oraz mieszkańca Rosji. 

Poddani ankiecie były osoby w różnym wieku, zarówno dzieci, młodzież jak i dorośli.

        Turyści przyjechali do miasta różnymi środkami transportu. 58% przyjechało samochodem, natomiast 25% ankietowanych autobusem, pozostali busem „na stopa” i innym środkiem transportu. Zdecydowanie większa część osób wybrało się do Karpacza z osobami towarzyszącymi, tylko nieliczni przyjechali samotnie. Prawie połowa ankietowanych wybrała się na jeden dzień. 22% ankietowanych na 2-3 dni, powyżej 14 dni 3,4% osób. Turyści, którzy zatrzymali się na dłużej w mieście nocowali w hotelu (42%), pensjonacie (27%), motelu (13,5%) oraz na kwaterze prywatnej i u rodziny. Nikt nie nocował
w schronisku. Celem przyjazdu był wypoczynek, odwiedziny u rodziny, sprawy służbowe, ale przede wszystkim cel turystyczno-rekreacyjny. Turyści decydują się na wypoczynek w górach ze względu na: chęć zdobycia szczytów i podziwiania piękna widoków – tak odpowiedziało 30,5 % ankietowanych; regenerację sił i poprawę stanu zdrowia – 29%; chęć aktywnego wypoczynku wybrało 20% pytanych i piękno przyrody – 13,5%. Okazuje się, że 56% badanych w czasie pobytu zdobyło Śnieżkę, natomiast 44% badanych nie zdobyło tego szczytu.

        Według 72% ankietowanych Karpacz jest miastem atrakcyjnym turystycznie. Innego zdania było 17%, natomiast 11% powiedziało, że trudno powiedzieć. Największymi atrakcjami miasta wg ankietowanych są: wodospady, Śnieżka, schronisko Samotnia, Kolorowa, architektura budynków, Świątynia Wang, klimat oraz krajobraz.  Zdecydowanie większej liczbie osób niczego nie brakuje w Karpaczu, ale znaleźli się turyści, którzy narzekali na brak: dyskotek, ciszy, wyciągu linowego na Śnieżkę, parkingów i sex shopu.

        Okazuje się, że turyści bardzo często wracają do tego miasta. 46% pytanych przyjeżdża do Karpacza raz w roku, 29% nawet kilka razy w roku.

        88,2% turystów stwierdziło, że warto Karpacz jest piękny i warto polecić swoim przyjaciołom i krewnym na spędzenie urlopu.

 

           "Przeważnie ludzi ciągnie do zachodnich państw, szczególnie młodzież. Jednak, gdy dowiedzieliśmy się o możliwości spotkania się z litewską młodzieżą w jej rodzinnym kraju, nikt z nas nie zawahał się wziąć w tym udziału. Ostatecznie nasza grupa składała się z 19 osób, to jest z organizatorów: p.Sylwia Szeliga-Gawrońska (nauczyciel j.niemieckiego), p.Dorota Szafran, (nauczyciel j.niemieckiego), p.Grzegorz Kochman, p. dyrektor Zbigniew Gołębiowski oraz 15 uczniów.
18 września o godzinie 7:00 rozpoczęła się nasza podróż z Polkowic do Vilkija na Litwie. Czekała nas długa droga, więc tego dnia zatrzymaliśmy się na nocleg w Suwałkach. Następnego dnia przed południem (wypoczęci i zadowoleni) udaliśmy się w dalszą podróż. Na miejsce dotarliśmy w późnych godzinach popołudniowych. Przywitał nas dyrektor szkoły i nasi nowi przyjaciele. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci.

            Litewscy uczniowie, którzy brali udział w wymianie, przygotowali bardzo ciekawy program. W szkole poznaliśmy między innymi gry popularne na całym świecie. Zrobiliśmy plakaty na temat „Młodzież-w sprawie pokoju na świecie”. Mieliśmy okazję zdobyć wiele przydatnych informacji historyczno-geograficznych o Litwie. Także poszerzyliśmy znajomość j.angielskiego i w pewnym stopniu j.niemieckiego. Dużo zwiedzaliśmy, w tym także przepiekaną stolicę Litwy-Wilno. Jednodniowy pobyt  w stolicy dostarczył nam wielu wzruszeń i wrażeń. Podziwialiśmy wspaniałą katedrę, Ostrą Bramę, kościoły, uniwersytet oraz ze wzgórza panoramę Wilna. Także w wileńskiej restauracji zjedliśmy tradycyjny posiłek: cepeliny oraz chłodnik.

          Również zwiedziliśmy leżącą w pobliżu Wilna miejscowość Troki, z okolonym jeziorem zamkiem księcia Witolda. Niesamowite miejsce, które zobaczyliśmy, to „Wzgórze Krzyży”. Dla wielu z nas był to pierwszy pobyty w tym kraju i wszystko było dla nas interesujące i bardzo nam się podobało. Niełatwo nam było pożegnać się z młodzieżą z Litwy, bo przez 10 dni naprawdę zżyliśmy się ze sobą. Ale mamy wiele zdjęć, które zawsze będą nam przypominać tę wspaniała przygodę i teraz czekamy na wiosnę, a wraz z nią na odwiedziny uczniów z Vilkija."

Joanna Zdulska

DSC00980.JPG

IMG_3328.JPG

DSC01555.JPG

 

 

DSC01299.JPG

aaa_208.jpg

        Już po raz kolejny uczniowie Zespołu Szkół mieli okazję wziąć udział w śródrocznym obozie językowym, który dofinansowany został przez Urząd Gminy Polkowice. Do Karpacza pojechała grupa 15 uczniów i 2 opiekunów. Była to doskonała okazja aby pogłębić i utrwalić swoją wiedzę z języka angielskiego i niemieckiego. A oto cała historia… 
        Aby oderwać się od monotonii codzienności, niezmordowani w zdobywaniu wiedzy uczniowie ZS w Polkowicach zapisali się tłumnie na obóz językowy, organizowany przez panie: Sylwię Szeligę-Gawrońską i Monikę Lipowską. Niestety, liczba miejsc była ograniczona i tylko wybrańcy mogli znaleźć się w elitarnej obozowej ekipie.

        Obładowani bagażami i pełni nadziei na owocny wyjazd, zjawiliśmy się 12. października na przystanku przy SP-3, skąd - zgodnie z tradycją - odjeżdżają szkolne wycieczki. Podróż obeszła się na szczęście bez większych niespodzianek i już po niecałych trzech godzinach zawitaliśmy do pięknego karpackiego ośrodka, gdzie przywitał nas – ku przerażeniu co bardziej strachliwych koleżanek – ogromny pies rasy bernardyn.


        Żeby całkowicie wykorzystać piękną aurę, wybraliśmy się do miasta. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wisząca nad nami groźba powrotu (45 min. drogi pod górę). Jednogłośny bunt spowodował odzew – postanowiliśmy poczekać na busa. Trwało to długo, ale nie opuszczały nas dobre humory i w końcu udało nam się dostać z powrotem do naszego ośrodka.
        Ostatni dzień naszego obozu był chwilą wytchnienia od zajęć naukowych. Mieliśmy czas, żeby się spakować i pożegnać z zimową pogodą, na którą raczej nie mogliśmy liczyć po powrocie do domu.
        Patrząc z perspektywy czasu, należy zauważyć, że na takim obozie - wbrew pozorom - przyjemne połączone jest z pożytecznym. Dla maturzystów to naprawdę korzystna oferta przygotowywania się do egzaminu dojrzałości z języka obcego, możliwość obcowania z językiem dłużej niż tylko przez tych kilka lekcji w szkole. A wrażenia, jak zawsze, są niezapomniane.

        Żeby całkowicie wykorzystać piękną aurę, wybraliśmy się do miasta. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wisząca nad nami groźba powrotu (45 min. drogi pod górę). Jednogłośny bunt spowodował odzew – postanowiliśmy poczekać na busa. Trwało to długo, ale nie opuszczały nas dobre humory i w końcu udało nam się dostać z powrotem do naszego ośrodka.
        Ostatni dzień naszego obozu był chwilą wytchnienia od zajęć naukowych. Mieliśmy czas, żeby się spakować i pożegnać z zimową pogodą, na którą raczej nie mogliśmy liczyć po powrocie do domu.
        Patrząc z perspektywy czasu, należy zauważyć, że na takim obozie - wbrew pozorom - przyjemne połączone jest z pożytecznym. Dla maturzystów to naprawdę korzystna oferta przygotowywania się do egzaminu dojrzałości z języka obcego, możliwość obcowania z językiem dłużej niż tylko przez tych kilka lekcji w szkole. A wrażenia, jak zawsze, są niezapomniane.
        Żeby całkowicie wykorzystać piękną aurę, wybraliśmy się do miasta. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wisząca nad nami groźba powrotu (45 min. drogi pod górę). Jednogłośny bunt spowodował odzew – postanowiliśmy poczekać na busa. Trwało to długo, ale nie opuszczały nas dobre humory i w końcu udało nam się dostać z powrotem do naszego ośrodka.
        Ostatni dzień naszego obozu był chwilą wytchnienia od zajęć naukowych. Mieliśmy czas, żeby się spakować i pożegnać z zimową pogodą, na którą raczej nie mogliśmy liczyć po powrocie do domu.
        Patrząc z perspektywy czasu, należy zauważyć, że na takim obozie - wbrew pozorom - przyjemne połączone jest z pożytecznym. Dla maturzystów to naprawdę korzystna oferta przygotowywania się do egzaminu dojrzałości z języka obcego, możliwość obcowania z językiem dłużej niż tylko przez tych kilka lekcji w szkole. A wrażenia, jak zawsze, są niezapomniane.

        Pomimo groźnej aparycji okazał się jednak niezrównanym towarzyszem i już po niedługim czasie Homer – bo takie szlachetne nosił imię – stał się pupilem nas wszystkich.
        Pierwszy dzień upłynął pod znakiem sielankowego rozpakowywania. Dopiero po obiedzie zabraliśmy się do nauki, ale w tak przyjemnych warunkach – na kanapie, pod kocykami, z herbatką w ręku – okazała się ona niezbyt męcząca. To właśnie dzięki tym komfortowym warunkom, świetnej atmosferze i przepięknej aurze byliśmy w stanie zmierzyć się z językiem angielskim i niemieckim.

        Z wielkim zapałem zabraliśmy się do poznawania i utrwalania nowego słownictwa z takich dziedzin jak nauka, środowisko, geografia itp. Nawet zagadnienia gramatyczne nie sprawiały nam większych kłopotów. Ulubioną częścią zajęć edukacyjnych były gry językowe, które pomogły nam zapamiętać wiele nowych słów. Dodatkowym atutem nauki języka na naszym obozie - szczególnie dla grupy niemieckiej - było wypróbowanie swoich umiejętności w praktyce, gdyż w pensjonacie pojawiła się Dagmar S. z Berlina, rodowita Niemka, która była tak miła, że - na naszą prośbę - zgodziła się na rozmowę z nami. Opowiedziała nam wiele ciekawych rzeczy o Niemczech, odpowiadała na nasze pytania i była zaskoczona naszą dobrą znajomością języka niemieckiego, co nas niezmiernie ucieszyło i zmotywowało do dalszego pogłębiania naszej wiedzy.

        Drugiego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do Muzeum Zabawek, ponieważ doszły nas słuchy, że jest w Karpaczu takie miejsce, gdzie dorośli powracają wspomnieniami w świat dzieciństwa, a dzieci mogą ujrzeć świat dorosłych zaklęty w miniaturze.

        Postanowiliśmy bliżej zbadać to miejsce, w którym na twarzach dorosłych często gości uśmiech, a na twarzach dzieci - radość. Dowiedzieliśmy się, że Miejskie Muzeum Zabawek stworzone zostało w 1995 roku z kolekcji Henryka Tomaszewskiego - słynnego mima i założyciela Teatru Pantomimy Wrocławskiej, który uważał, że to właśnie przez zabawę dzieci poznają świat i „trafiają do rozumienia życia”. W bajkowej scenografii, na tle wymalowanych półeczek, można było zobaczyć lalki, które uczą się w szkole, spacerują, jedzą kolacje. Kolekcja ta, ukazująca przekrój zabawkarstwa obejmujący około 200 lat (od XVIII-wiecznych figurek szopkowych, poprzez lalki z XIX wieku, aż po zabawki typowe dla XX wieku), zrobiła na nas wielkie wrażenie. Mieliśmy możliwość zobaczenia lalek z Japonii, Niemiec, Meksyku czy Australii.


        Było to dla nas niesamowite przeżycie, w przeciwieństwie do drogi piechotą do „centrum”, która nie była już tak czarująca. A powrót okazał się jeszcze gorszy, gdyż trzeba było się wspinać. Ale co to dla nas – niezmordowanie maszerowaliśmy, pełni zapału, na kolejną porcję wiedzy, którą mieliśmy zdobywać na zajęciach. Rozumienie ze słuchu, rozumienie tekstu czytanego, konwersacje, zagadnienia gramatyczne, wypowiedzi pisemne - to dla nas pestka! Chłonęliśmy wiedzę jak gąbka wodę.
        Trzeci dzień zaskoczył nas białym puchem, otaczającym zewsząd ośrodek. Było pięknie, a poza tym nie każdy ma szanse zobaczyć śnieg w październiku. Pogoda trochę pokrzyżowała nam plany, bo planowaliśmy wyjście w góry. Pomimo obaw zdecydowaliśmy się jednak na ten odważny krok i pod wodzą pana przewodnika zdobyliśmy Samotnię - perłę dolnośląskich schronisk. Położone nad brzegiem Małego Stawu, jest to ponoć jedno z najbardziej malowniczych miejsc w Karkonoszach. Niestety, matka natura nie do końca dała nam się o tym przekonać. Mimo to i tak wszystkich ogarnęła ogromna satysfakcja zdobycia 1195 m. n.p.m. Oprócz Samotni dana nam była również możliwość przeżycia wewnętrznej przemiany w Świątyni Wang. Dowiedzieliśmy się, że kościół ten zbudowany został na przełomie XII i XIII w. w południowej Norwegii, w miejscowości Vang, położonej nad jeziorem Vang. Nie spełnił jednak oczekiwań tamtejszej ludności - z korzyścią dla nas - ponieważ był za mały i wymagał naprawy. W wyniku tego został sprzedany królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi IV. Kościół rozebrany został na części pierwsze i przewieziony do Berlina. Tutaj też jednak nie zagrzał miejsca i w roku 1842 trafił na zbocze Czarnej Góry w Karpaczu, gdzie służył i służy nabożeństwom do dziś.

        Trzeba przyznać, że Świątynia Wang jest miejscem wyjątkowym i niezwykle urokliwym, w którym interesujące rzeźby czy choćby pismo runiczne przypominają historię dawnych kultur. Z czystym sumieniem możemy polecić to miejsce wszystkim wybierającym się do Karpacza.
        Czwartego dnia śnieg nadal utrzymywał się. Nauka była trochę utrudniona ze względu na przerwy w dostawie prądu, ale jakoś sobie musieliśmy poradzić przy pomocy świeczek.
        Żeby całkowicie wykorzystać piękną aurę, wybraliśmy się do miasta. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wisząca nad nami groźba powrotu (45 min. drogi pod górę). Jednogłośny bunt spowodował odzew – postanowiliśmy poczekać na busa. Trwało to długo, ale nie opuszczały nas dobre humory i w końcu udało nam się dostać z powrotem do naszego ośrodka.
        Ostatni dzień naszego obozu był chwilą wytchnienia od zajęć naukowych. Mieliśmy czas, żeby się spakować i pożegnać z zimową pogodą, na którą raczej nie mogliśmy liczyć po powrocie do domu.
        Patrząc z perspektywy czasu, należy zauważyć, że na takim obozie - wbrew pozorom - przyjemne połączone jest z pożytecznym. Dla maturzystów to naprawdę korzystna oferta przygotowywania się do egzaminu dojrzałości z języka obcego, możliwość obcowania z językiem dłużej niż tylko przez tych kilka lekcji w szkole. A wrażenia, jak zawsze, są niezapomniane.

 

Autor: Rita Bobrowska

        Wymiana Polsko - Litewska rozpoczęła się w poniedziałek 19 kwietnia 2010 roku. Naszych wschodnich sąsiadów mieliśmy przywitać w Malborku, do którego podróż rozpoczęła się pół godziny po północy. Doga była długa i męcząca ale jej trudy wynagrodził nam piękny wygląd hotelu „Majewski”, w którym zatrzymaliśmy się podczas pobytu w Malborku. Po przerwie na zażycie toalety wyruszyliśmy na spotkanie naszych przyjaciół z Litwy, którzy zatrzymali się w hotelu Dedal . Poznawszy gości wszyscy razem pojechaliśmy na wycieczkę do Gdańska. W autobusie zostały przełamane pierwsze lody. W autokarze mieliśmy okazję poznać litewską piosenkę i nauczyć Litwinów harcerskiej przyśpiewki o stokrotce. Gdańsk dostarczył nam niezapomnianych wrażeń , dzięki obecności pana Kochmana który jest wspaniałym historykiem mogliśmy również poznać historię tego fascynującego miejsca. Obiad zjedliśmy w restauracji „Sfinks”, a następnie wyruszyliśmy w podróż powrotną do Malborka.


        Po dotarciu na miejsce spotkaliśmy się na wspólnej kolacji, która miała również funkcję integracyjną. Każdy mógł się przedstawić i powiedzieć coś o sobie, dzieliliśmy się także swoimi nadziejami i obawami dotyczącymi wymiany. Potem zostaliśmy podzieleni na grupy, każda drużyna miała zrobić plakat na wylosowany przez siebie temat. Zadanie to pomogło nam jeszcze bardziej się poznać i dojść do większej wprawy w porozumiewaniu się.
        Wtorek był ostatnim dniem naszego pobytu w Malborku. Z samego rana pojechaliśmy na zamek krzyżacki. Nauczyciele poszli do kasy po bilety, a my mogliśmy się przekonać, że Litwini to wulkany niewyczerpanej energii, zaczęli bowiem tańczyć na ulicy i kopać małą piłeczkę zwaną „Zośką”. Dla nas polaków było to pewnym zaskoczeniem, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Zazdrościliśmy im odwagi i otwartości. Po zamku oprowadzał nas przewodnik. Wszystkim uczestnikom wymiany Malbork bardzo nam się podobał, a wizyta w nim przybliżyła nam w znacznym stopniu wspólną historię obu krajów. Kiedy skończyliśmy zwiedzanie poszliśmy na obiad do restauracji „Piwniczka”, która mieści się na dziedzińcu zamku, a następnie wyruszyliśmy w podróż powrotną do Polkowic, ale zanim tam dotarliśmy odwiedziliśmy pola Bitwy pod Grunwaldem - miejsce niezwykle ważne dla Litwinów. Posłuchaliśmy historii przebiegu bitwy, którą przybliży nam pan Kochman, a nasi koledzy zapalili świeczkę w swoich narodowych barwach na cześć poległych.


         Do Polkowic dotarliśmy około godziny 1.00 we wtorek, wszyscy udaliśmy się na spoczynek bo kolejny dzień także miał być pełen atrakcji.
        Z samego rana spotkaliśmy się na przystanku i pojechaliśmy do Wrocławia na wycieczkę. Gdy tam dotarliśmy, dostaliśmy kolejne zadanie, które trzeba było wykonać grupach. Każda drużyna otrzymała mapę z zaznaczonymi na niej obiektami, przy których mieliśmy się sfotografować, na wykonanie polecenia dostaliśmy dwie godziny. Zadanie okazało się świetną zabawą, wspólnymi siłami każda grupa znalazła wyznaczone obiekty, a gdy wszyscy zebraliśmy się na miejscu spotkania mieliśmy jeszcze czas by się nauczyć gry, którą zaprezentowali nam koledzy z Litwy. We Wrocławiu zjedliśmy obiad w restauracji „Verona”, a potem pojechaliśmy do Polkowic Dolnych do Dworu Ziemowit, gdzie byli zakwaterowani nasi goście i gdzie była zaplanowana kolacja powitalna. I na tym spotkaniu było bardzo przyjemnie, ogromnie wzruszył nas fakt, że Litwini, bez niczyjej pomocy i ingerencji przygotowali dla nas występ artystyczny, na który składały się dwie piosenki i dwa tańce ludowe. Bardzo mile zaskoczeni tą niespodzianką, udaliśmy się na spoczynek.


         Czwartek 22 kwietnia rozpoczął się międzynarodową konferencją w naszej szkole na którą wszyscy się udaliśmy. Ku naszemu zdziwieniu do grupy z Polski dołączyło trzech uczniów z klas maturalnych, którzy mieli okazję być w tamtym roku na Litwie i spotkać niektórych z naszych gości. Miło było patrzeć na to spotkanie po tak długiej rozłące. Po wylewnym przywitaniu oprowadziliśmy Litwinów po naszym pięknym mieście. Poszliśmy na rynek, zwiedziliśmy kościół, zjedliśmy lody w lodziarni i udaliśmy się do gimnazjum, w którego stołówce czekał na wszystkich obiad. Po posiłku powróciliśmy do Zespołu Szkół i oglądnęliśmy prezentację opowiadającą o okolicznościach i przebiegu Bitwy pod Grunwaldem. Następnie sami, we wcześniej już utworzonych grupach, tworzyliśmy prezentacje multimedialne, opowiadające o wspólnej historii Polski i Litwy. Pojawił się między innymi temat Unii w Krewie i Powstania Kościuszkowskiego. Po skończonej pracy w grupach rozeszliśmy się do domów, ale to nie był jeszcze koniec tego dnia, bowiem wieczorem wszyscy spotkaliśmy się na basenie Aquapark i przyjemnie spędziliśmy czas.
        23 kwietnia był już ostatnim dniem wymiany. Tak jak dnia poprzedniego spotkaliśmy się w szkole. Naszym pierwszym zadaniem było dopracowanie naszych prezentacji i przygotowanie się do ich ustnych interpretacji, w międzyczasie poszliśmy na obiad do gimnazjum i wróciliśmy do pracy. Gdy wszystko było już gotowe udaliśmy się na kameralną galę podsumowującą projekt. Litwini jeszcze raz zaprezentowali nam swój występ artystyczny, dziewczyny uczęszczające na szkolne zajęcia aerobiku zrewanżowały się tym samym. Następnie każda grupa prezentowała owoce swojej pracy i tak zakończyła się część oficjalna gali. W części mniej oficjalnej każdy opowiadał o swoich wrażeniach, usiedliśmy w kole, co stworzyło wspaniałą atmosferę i opowiadaliśmy o tym co nam się podobało, a co nie. Kiedy konferencja dobiegła końca pojechaliśmy do Dworu Ziemowit na kolację pożegnalną. Po zjedzeniu posiłku i uroczystej przemowie Dyrektora naszej szkoły, nauczyciele wyszli z sali, a my zaczęliśmy grać w różne gry, których niezmierzony zasób posiadali nasi goście.

 
        Sobota była dniem wyjazdu naszych gości. O godzinie 9.00 wszyscy spotkaliśmy się przed miejscem ich zakwaterowania by się pożegnać. Było dużo łez i smutku, ale wszyscy mieli nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
        Dzięki tej wymianie nawiązaliśmy wiele nowych znajomości, a nawet prawdziwych przyjaźni. Większość z nas nadal utrzymuje kontakty z Litwinami przez portale międzynarodowe, dostępne w Internecie. To był wspaniały czas, mogliśmy się także nauczyć od naszych gości asertywności i większej otwartości, już dziś wiemy na czym polega dobra zabawa.

        Już szósty raz uczniowie Zespołu Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy w Polkowicach wzięli udział w Wakacyjnym Obozie Matematycznym, który zorganizowano w ośrodku położonym nad Jeziorem Błędno w Nowej Wsi Zamek koło Zbąszynia. To właśnie tam spotykają się miłośnicy matematyki z Polkowic i Lubina. W tym roku było nas 89, z naszej szkoły 14 uczniów klasy III b LO, trzech z klasy II b LO oraz 2 opiekunów – główny organizator pani Elżbieta Paluch, nauczycielka matematyki, i Dorota Spólnik-Łuczak.

1 2

        Przez kolejne dni uczniowie uczestniczyli w zajęciach dydaktycznych poświęconych rozwiązywaniu arkuszy maturalnych. Przez 150 minut zajmowali się oni zadaniami z poziomu rozszerzonego. Uczennice klasy II b oraz trzy uczennice klasy III b podejmowały trud rozwiązywania arkuszy z poziomu podstawowego. Zajęcia odbywały się w różnych formach: indywidualne, w grupach, całym zespołem przy współpracy z opiekunem. Podczas rozwiązywania zadań uczniowie korzystali z konsultacji nauczyciela.

 3 4

         Po przerwie poświęconej na zajęcia rekreacyjne oraz posiłek uczniowie podczas dwóch godzin lekcyjnych rozwiązywali zadania z arkusza podstawowego albo analizowali rozwiązania zadań sprawiających trudności. Przez cały czas można było korzystać z pomocy nauczyciela prowadzącego zajęcia. Podobny przebieg miały zajęcia przez kolejne dni obozu z wyjątkiem piątku – 24 sierpnia. W godzinach dopołudniowych wszyscy uczestnicy pisali arkusz matury obozowej. Tego dnia nie było popołudniowych zajęć dydaktycznych. Nauczyciele sprawdzali arkusze według opracowanej kartoteki. Uczestnicy obozu tego popołudnia rozwiązywali zadania opracowane przez absolwentów – studentów Politechniki Wrocławskiej w ramach zorganizowanego przez nich „Poszukiwania skarbu”.

5 6

         W ostatnim dniu obozu przedstawione zostały uczniom wyniki sprawdzonej matury. Podczas dwóch wieczorów odbyły się także wykłady z astronomii prowadzone przez nauczyciela fizyki  z Głogowa. Późnym wieczorem można było obserwować przez teleskop sierpniowe niebo. Podczas obozu miały miejsce różne zajęcia rekreacyjno – sportowe, których organizatorami byli studenci. Już pierwszego wieczoru przygotowali grę ekonomiczną „Kaczki”, która miała za zadanie zintegrować wszystkich uczestników. W kolejnych dniach zorganizowali tańce, ognisko, gry we flagi i balony oraz rozgrywki w piłkę siatkową. Ciekawe były także, przygotowane przez nich, dzienne harmonogramy zajęć. W wolnym czasie największym zainteresowaniem uczniów cieszyły się sporty wodne. Chętnie korzystali oni z kajaków i jachtów żaglowych

7 8

Był też czas na wieczorne spotkania przy gitarze.

11 12

Wakacyjny Obóz Matematyczny należy do udanych. Czas wspólnie spędzony przez uczniów szkół z różnych miast zaowocował wieloma przyjaźniami i na pewno pozostanie na długo w pamięci jego uczestników

E. Paluch, D. Spólnik-Łuczak

„Tatry i Zakopane w historii cywilizacji polskiej mają swoje wybitne miejsce” – tak pisał o nich Stanisław Witkiewicz i trudno nie zgodzić się z jego zdaniem. Zakopane to przecież stolica Młodej Polski, to salon literacki modernistów. Dla niejednego ucznia pusto mogą brzmieć te słowa, słyszane często na lekcjach języka polskiego. Jak więc napełnić je treścią, sprawić by młodzież w pełni odczuła niezwykły urok i magię tego miejsca przyciągającego i inspirującego w przeszłości, ale także i dzisiaj.

          Dlatego wybrałam Zakopane na miejsce obozu teatralnego. Bo Zakopane to teatr, Witkacy, Kasprowicz, Hasior… i oczywiście – przepiękne gry. W ich scenerii można przeżywać metafizyczne uczucia…

         23 września rozpoczęła się nasza przygoda, czterodniowy obóz. Udało nam się zamieszkać w jednym z pensjonatów na Oberceniówce u miłych, sympatycznych i rodowitych górali. Z niepokojem tylko patrzyłam na 2 sale, w których zaplanowałyśmy zajęcia teatralne. Miały być duże i przestronne, okazały się małe i ciasne. Musiałyśmy więc dostosować zajęcia do zastanych warunków – niemożliwe było zorganizowanie ich dla przeszło dwudziestu osób; podzieliłyśmy więc młodzież na dwie grupy. Warsztaty odbywały się do południa, po południu; i po kolacji. Instruktorka, która je prowadziła, właściwie nie wychodziła z budynku.

         Zaraz po przyjeździe, a było to piękne niedzielne popołudnie, wybraliśmy się na spacer do miasta (45 minut dzieliło nas od centrum). Pogoda była cudowna, wspaniały widok gór, nieprzykrytych ani jedną chmurką. Podziwialiśmy tonący w słońcu Giewont, Czerwone Wierchy, Kasprowy…itd. W trakcie wycieczki obejrzeliśmy wille „Koliba”, „Witkiewiczówka”, „Pod Jedlami” (dom, w którym Maria Pawlikowska-Jasnorzewska napisała swoje najpiękniejsze erotyki). W trakcie ich zwiedzania przyglądaliśmy się charakterystycznym cechom stylu zakopiańskiego, którego twórcą był właśnie Stanisław Witkiewicz. Robiliśmy wiele zdjęć.

        Najważniejszym naszym zadaniem na obozie było doskonalenie umiejętności teatralnych i przygotowanie etiudy teatralnej. Warsztaty teatralne prowadzone były według autorskiego programu i przystosowane do możliwości oraz potrzeb i oczekiwań uczestników.

        Zrealizowano: rozgrzewkę teatralną, improwizacje teatralne na grupę i indywidualne, zadania aktorskie, zadania sceniczne, warsztaty z dykcji i impostacji głosu oraz praca nad interpretacją tekstu. Bardzo ważnym elementem warsztatów były zadania na świadomość ciała i twórczy ruch na scenie.

         Podczas warsztatów powstały dwie sceny z planowanego na październik spektaklu kabaretowego - scena początkowa oraz finał. Sceny te opierały się na twórczej interpretacji ruchem wybranych utworów muzycznych z płyty Marka Sitarskiego ( obecnego aktora teatru w Kaliszu) pt. LIŚCIE. Utwory opierają się na poetyckich tekstach poruszających w zabawny sposób problemy, z jakimi wielu z nas spotyka się we współczesnym świecie: niezgoda na szarość, nijakość oraz na powszechny pęd za dobrami materialnymi i karierą. Młodzież wspólnie z instruktorem zinterpretowała wybrane teksty i tu zaczęła się praca nad ich ruchową interpretacja. W ten sposób powstały dwie etiudy oparte na teatrze ruchu.

         Praca nad scenami sprawiła wiele satysfakcji i radości uczestnikom zajęć. Był to także warsztat na świadomość ciała i twórczy ruch na scenie.

Teatr Witkacego

 

  Być w Zakopanem i nie widzieć Teatru Witkacego byłaby to obraza boska. Teatr ten to zjawisko wśród innych polskich teatrów. Urzekająca atmosfera tego miejsca ogarnia widzów zaraz po wejściu do foyer teatru, będącego czymś w rodzaju salonu literackiego. Bo tu widz jest najważniejszy. Widz to gość, przyjaciel, Człowiek, Ktoś pożądany, upragniony i oczekiwany. Tak czuli się moi uczniowie. Kompletnie zaskoczeni tym, że nie są anonimową publicznością, ale partnerami do rozmowy o tym, co najważniejsze. Aktorzy witali nas w drzwiach, zapraszali do środka, częstowali herbatą i kawą. A najważniejsze: byli blisko nas, grali z nami, obok nas, nad nami… Każda kolejna scena była niespodzianką i zaskoczeniem. Obserwowałam ogromne zdziwienie i radość na twarzach swoich uczniów. Uśmiechałam się tylko. O fenomenie teatru Witkacego opowiadałam na lekcjach języka polskiego, bo pod jego urokiem jestem od ponad dwudziestu lat. Goście „Witkacego” traktowani są poważnie i z szacunkiem. Zakopiański teatr chce rozmawiać o sprawach ostatecznych, ale i bawić – w myśl słów, które Andrzej Dziuk – jego reżyser – napisał do widzów w programie do spektaklu „Dziura”: „Bawcie się, śmiejcie, płaczcie i … myślcie razem z nami”.

 Teatr ten ma widzów przede wszystkim młodych, entuzjastycznych, wrażliwych i inteligentnych.

 W domowej cieplej i niezwykłej atmosferze obejrzeliśmy spektakl „Panopticum”. Złożyły się nań teksty z satyrycznego „Jarmarku rymów” Juliana Tuwima, ale też ironiczne i pełne czarnego humoru frazy z „Wielkiego Testamentu” Villona. Muzykę do wierszy Tuwima tj. słynne „Życie moje”, „Dzień”, „Szczęście”, „Śmierć nad głowami” skomponował Jerzy Chruściński, który związany jest z teatrem od początku jego istnienia.

 Młodzież była zachwycona i oszołomiona grą aktorów, wyrazistością ich kreacji, a także scenografią i muzyką. Nie było tu brutalizmu ani ostrej gry „pod publikę”. „Witkacy” nie ulega modzie, co często widzimy w teatrach, nie jest „trendy”, bo wtedy zacznie zaspokajać tylko najprostsze ludzkie potrzeby, czyli najeść się, pospać i zabawić. Taki teatr nie jest potrzebny. Teatr powinien być miejscem, w którym się rozmawia, a ludzie dziś coraz rzadziej ze sobą rozmawiają. Częściej zamykają się w swoim „www.ja.com.pl”.

 Że wywarł ogromne wrażenie na moich uczniach, świadczą ich pytania: „Czy przyjedziemy tu jeszcze?”; albo pełne emocji apostrofy: „Boże, jak oni grali”.

 Kolejny cel obozu osiągnięty: obejrzeli spektakl Teatru Witkacego, zachwycili się nim i może tu wnet powrócą. Ci ambitniejsi na pewno, ręczę za to.

 

  Kasprowiczowska Harenda

  Kasprowicza młodzież zna przede wszystkim z bluźnierczego „Dies irae”. W Zakopanem mogła bardzo łatwo wczuć się w aurę twórczości autora „Hymnów” i „Księgi ubogich”. Zanim weszliśmy do domu poety, siedzieliśmy na werandzie, słuchając szmeru strumyka i wdychając woń kwitnących kaskadami kwiatów. A potem, już wewnątrz chaty, wysłuchaliśmy opowieści o chłopie, który doszedł do profesorskiej togi (przykład budujący dla młodzieży – chcieć to móc), o nieszczęśliwych związkach małżeńskich, o „odbitej” przez Stanisława Przybyszewskiego, drugiej żonie, Jadwidze. I wreszcie o wielkim szczęściu, które spotkało Kasprowicza w trzecim małżeństwie – Marusi.

 Harendą cieszył się poeta tylko 3 lata, Marusia zaś przeżyła męża o lat kilkadziesiąt, a w swoim domu założyła muzeum męża. Szczególny klimat tworzą tu namalowane przez Witkacego portrety Marii i Jana, karykatury Sichulskiego, stare fotografie, książki i stylowe meble w saloniku i sypialni.

 Tu czas jakby wolniej płynął…

Galeria Hasiora

 Kolejnym, niebywałym wydarzeniem i przeżyciem dla moich uczniów, była sztuka Władysława Hasiora. O Hasiorze też im opowiadałam, widzieli pojedyncze dzieła tego współczesnego, wielkiego twórcy; opowiadałam im też o moim spotkaniu z artystą; o szabli, którą zawsze miał przy sobie, gdy wpuszczał turystów do galerii; o perskim kocie, który łasił się u nóg Pana i nieodłącznym papierosie, którego wypalał w czasie rozmowy.

 Ale gdy zobaczyli tyle dzieł, w takim zagęszczeniu, doznali szoku. Szoku estetycznego! Poza tym oglądaniu towarzyszyła wręcz demoniczna muzyka.

Hasior był jednym z najwybitniejszych i najoryginalniejszych polskich artystów współczesnych. Tworzywem jego prac były różnorakie materiały, zwykłe przedmioty, często rupiecie, które w jego rękach nabierały nowych znaczeń. Wg niego przedmioty maja siłę sugerowania treści, mają umiejętność sugerowania skojarzeń.

 

           Tworzył „sztandary”, „portrety imaginacyjne”, oryginalne kompozycje, zawierające szereg odniesień do otaczającej rzeczywistości czy tradycji artystycznych. Wszystkie dzieła opatrzone zostały przez autora interesującymi tytułami, które częstokroć dopełniają wymowy samych prac, tworzą liczne aluzje i dają pole do szerokiej interpretacji przesłania artysty.

Hasior wymyślił technikę odlewów z betonu w ziemi, wykorzystywał w pracach żywioły ognia i wody, a nawet dźwięku. Jego olbrzymie betonowo-żelazne konstrukcje znane są za granicą (m.in. w Szwecji).

Młodzież przeraziła się tym, co zobaczyła. Niesamowite wrażenie zrobiło „Wyszywanie charakteru” – kompozycja złożona ze starej maszyny Singer i nagiej dziecięcej lalki. Oszołomiona też była dziecięcym wózkiem wypełnionym piaskiem, w którym poutykane były zapalone białe świece.

Dawno temu ktoś zrobił zdjęcie temu eksponatowi i krążył on potem jako kościelny obrazek wykorzystany w kampanii przeciw aborcji. Miał też znaczący podpis: „tak wygląda twoje łono, matko”. Hasior był oburzony. Bo ta rzeźba, ta kompozycja poświęcona jest pamięci dzieci Zamojszczyzny 1944.

Myślę, że warto było pokazać im tę kontrowersyjną sztukę. Choćby po to, by zaszokować.

 Cmentarz na Pęksowym Brzysku

W ostatnim dniu naszego obozu wybraliśmy się jeszcze na Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzysku. Zwiedziliśmy tę zakopiańską nekropolię, zatrzymując się przy grobach wybitnych postaci. Opowiadałam im o Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze, Stanisławie Witkiewiczu, Beacie Obertyńskiej i Kornelu Makuszyńskim. Odwiedziliśmy też mogiły Heleny Marusarzówny, Stanisława Marusarza, Bronisława Czecha, Tytusa Chałubińskiego i Sabały.

Podczas jesiennego pobytu moich uczniów na Podhalu wędrowaliśmy też górskimi szlakami. Wiodła po nich p. Dorota Spólnik-Łuczak.

 

Wycieczki w Tatry

            Tatry Zachodnie - wędrówka Doliną Białego przez Czerwoną Przełęcz i Sarnią Skałę do Doliny Strążyskiej

          Dolina Białego to jedna z piękniejszych dolin tatrzańskich wyrzeźbiona przez potok w skałach wapiennych.

          Idąc obserwowaliśmy procesy zachodzące w korycie potoku i formy powstałe w ich wyniku tj. progi, wodospady, kotły eworsyjne. Poznawaliśmy rzeźbę krasową żebra i żłobki krasowe oraz malownicze skałki wapienne w dolinie. Zachwycaliśmy się przezroczystością wody, a bardziej spragnieni nabierali do butelek i popijali.

           Wznosząc się coraz wyżej obserwowaliśmy zmieniającą się roślinność, najpierw piętra regla dolnego ze złocącymi się bukami, a następnie piętra regla górnego z dominacją świerka i czerwieniejącą jarzębiną. Po odejściu od szlaku żółtego zaczęliśmy się piąć dość stromo pod górę na przełęcz, skąd po 10 minutach znaleźliśmy się na Sarniej Skale. Sarnia Skała ma wysokość 1377 m n. p. m. i jest to wspaniały punkt widokowy.

Zobaczyliśmy z niej wspaniały widok na Tatry- na pierwszym planie masyw Giewontu ze srebrzącym się w słońcu krzyżem na szczycie, dalej poprószone śniegiem Czerwone Wierchy, na północ widok na Zakopane, na Gubałówkę, a dalej na północny zachód Beskid Żywiecki z masywem Babiej Góry, a na północny wschód Gorce z Turbaczem. Podziwiając panoramę słyszeliśmy głosy ptaków i widzieliśmy wznoszącego się coraz wyżej orła. Sesja zdjęciowa była tu obowiązkowa.

Fot. 2. Na Sarniej Skale

Widok był tak piękny, że nie chciało się schodzić. Niestety czas szybko płynął i powoli opuszczaliśmy punkt widokowy schodząc po wyślizganych, stromych skałach. Dalej wędrując Ścieżką nad Reglami schodziliśmy na Polanę Strążyską. Witani przez dość licznych turystów, niektórzy zastanawiali się czy mamy tylu znajomych, później sami witali wychodzących do góry.

Po zejściu na polanę część odpoczywała, a część powędrowała jeszcze pod wodospad Siklawica, najwyższy w Tatrach Zachodnich. Potem wracaliśmy Doliną Strążyską, a następnie Ścieżką pod Reglami, widzieliśmy bacówki i pasące się owce. Dotarliśmy pod skocznię narciarską, na której odbywał się trening skoczków.

Tatry Wschodnie (Wysokie) -wędrówka z Kuźnic przez Dolinę Jaworzynki do Doliny Gąsienicowej i powrót przez Boczoń.

Po kupieniu biletów do Tatrzańskiego Parku Narodowego ruszyliśmy żółtym szlakiem, łagodnie wznoszącym się w górę doliny. Po wyjściu z piętra regla dolnego zaczęły się wyłaniać szczyty. Ścieżka była coraz bardziej stroma, robiliśmy odpoczynki, popijaliśmy wodę zagryzając kostką czekolady i pięliśmy się wzwyż, pokonując zmęczenie. Było warto. Już na przełęczy odsłonił się niesamowity widok na tzw. Orlą Perć czyli grań tatrzańską usianą turniami i przełęczami. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się w kierunku schroniska „Murowaniec". Znaleźliśmy się w tej części Tatr , która została przekształcona przez lodowce górskie w plejstocenie.

Panorama, która widoczna jest z tego miejsca obejmuje Kasprowy Wierch 1987 m n. p. m., Beskid 2012 m n. p .m.- szczyty położone jeszcze w Tatrach Zachodnich, Przełęcz Liliowe- granicę geologiczną między Tatrami Wschodnimi i Zachodnimi, a następnie w kierunku wschodnim górującą Świnice 2301 m n. p. m., stromy Kościelec 2155 m n. p. m., Kozi Wierch 2291 m n. p. m., Granaty, Żółtą Turnię 2088 m n. p. m.. Za ryglami skalnymi znajdują się malownicze jeziora zwane stawami, z największym w tej części Tatr Czarnym Stawem Gąsienicowym.

Podziwialiśmy panoramę siedząc na granitowych głazach wśród kosodrzewiny, piętra roślinnego rozciągającego się powyżej regla górnego, czyli od wysokości ok. 1500 m n. p. m. Granity to dominujące skały w tej części Tatr, liczą sobie ok. 300 min lat, tworzą tzw. trzon krystaliczny Tatr. Rozpoznawaliśmy szczyty na podstawie mapy i formy skalne świadczące o alpejskim krajobrazie. Wracaliśmy dumni, że udało nam się osiągnąć zaplanowany cel. Szliśmy niebieskim szlakiem przez Boczoń z postanowieniem, że wrócimy tu na dłużej.

Podczas tych wędrówek poznaliśmy historię geologiczną Tatr, ich rzeźbę, piętra roślinne i klimatyczne oraz formy ochrony przyrody.

Myslę, że ten oboz należy zaliczyć do bardzo udanych. Wszyscy – i my wychowawcy i młodzież – jesteśmy z niego zadowoleni.

 Ewa Dudziak-Gaj

 

        Głównym celem warsztatów było zdobycie wiedzy o regionie Dolnego Śląska, jego historii, kulturze i mieszkańcach. Każdego dnia odbywały się zajęcia z zastosowaniem różnorodnych technik plastycznych, takie jak „Dzień liścia”, „Dzień drzewa”, „Dzień krajobrazu” czy „Dzień Pani Jesieni”. Uczestnicy kształtowali w sobie umiejętność włączenia sztuki we własne życie, uczyli się szacunku dla dziedzictwa kulturowego i otaczającej nas przyrody.

        Będąc w Karpaczu, uczestnicy obozu zwiedzili także Kościółek Wang, poznali zbiory Miejskiego Muzeum Zabawek, zjechali najdłuższą w Polsce letnią rynną saneczkową. Odbyło się spotkanie z regionalną pisarką Marią Nienartowicz, która zapoznała młodzież nie tylko ze swoją twórczością, a także innych twórców w regionie jeleniogórskim.

        Uczniowie ZS okazali się bardzo kreatywnymi ludźmi. Genialnie radzili sobie z wyznaczonymi dla nich zadaniami: wykonywali obrazy, albumy, foldery, kalendarze oraz prezentacje multimedialne. Wiele zajęć odbywało się w kilkuosobowych grupach, co idealnie kształtuje umiejętność pracy w zespole.

        Wszystkie założone cele zostały osiągnięte. Poza zajęciami na temat przyrody i jej piękna zrealizowany został projekt „Unia Europejska a walka z dyskryminacją”, organizowany z okazji 50. urodzin Unii Europejskiej.

        Uczestnicy pleneru mieli możliwość swobodnego wyrażania refleksji na temat poszczególnych zadań. Każdy dzień przynosił nowe doświadczenia, trzeba było stawić czoła innym, czasem nawet bardzo trudnym zadaniom. Wszyscy jednak zgodnie stwierdzają, że warsztaty odbyły się w miłej atmosferze i wiele nauczyły.

        Autorkami programu warsztatów artystycznych są: mgr M. Majewska – Greń, mgr inż. B. Dudziak oraz mgr K. Bajon. Przedsięwzięcie zostało sfinansowane z funduszy gminnych.

Uczniowie i opiekunowie wyrażają nadzieję, że podobne warsztaty odbędą się wiosną.

Natalia, III a TI

        W dniach od 20 do 24 października 2008 roku 18 uczniów klas pierwszych i drugich z Zespołu Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy w Polkowicach brało udział w śródrocznym obozie językowym w Srebrnej Górze. Opiekę nad uczniami sprawowali Iwona Marciniak, nauczyciel języka angielskiego (pełniąca również funkcję kierownika placówki), Weronika Kubicka, nauczyciel języka niemieckiego, oraz Daniel Kiewro, nauczyciel języka angielskiego. Miejscem pobytu był pensjonat „Abir” w Karpaczu Górnym.
      Zamek Książ zachwycił nas swym ogromem. Trudno było nam uwierzyć, że przed wojną w czterystu pokojach mieszkało zaledwie pięć osób. Ciekawa postacią była ostatnia właścicielka Książa, księżna Daisy.  Chyba nie zawsze księżniczki mają szczęśliwe życie, nawet w takim pięknym zamku…
 
        Ciekawe było też zwiedzanie podziemi zamku i fragmentów niedokończonych podziemnych budowli. Czy miał tam rzeczywiście być schron dla przywódców III Rzeszy? I podziemna fabryka broni? I Bursztynowa Komnata?
        Po krótkim odpoczynku w zamkowej kawiarence wyruszyliśmy do Krzeszowa. Zwiedzaliśmy tu Pocysterski Zespół Klasztorny. Podziwialiśmy barokową fasadę kościoła NMP  oraz namalowany na drewnie obraz Matki Boskiej Łaskawej. W kościele Św. Józefa zaintrygowały nas freski, ukazujące siedem radości i smutków św. Józefa. Przy niewielkiej pomocy naszego przewodnika udało się je nam odgadnąć.

        W drodze powrotnej niektórzy z nas spali. Panie kucharki czekały na nas z gorącą obiadokolacją: byliśmy tak głodni, że zabrakło klusek śląskich i panie odgrzewały nam dodatkowo ziemniaki…. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale zadowoleni. Po posiłku znowu udaliśmy się do zajęć z języków obcych.
        Następnego dnia pogoda sprawiła nam niespodziankę: w nocy spadł śnieg i za oknem ujrzeliśmy bajkowy krajobraz! Po śniadaniu mieliśmy zajęcia poświęcone prawom człowieka. Najpierw sami zastanawialiśmy się, jakie człowiek ma prawa i od czego one zależą. Potem wspólnie odczytaliśmy Powszechną Deklarację Praw Człowieka i dyskutowaliśmy między innymi o tym, które z tych praw są najważniejsze dla nas. Przed obiadem udaliśmy się na zimowy spacer. Było wspaniale znowu poczuć się małym dzieckiem, rzucać się śnieżkami, robić ślady anioła…
        Po obiedzie jak zwykle realizowaliśmy zadania obozowe i opracowywaliśmy materiały. Praca trwała aż do późnych godzin wieczornych.

        Piątek był ostatnim dniem naszego pobytu na obozie. Przed obiadem mieliśmy czas na końcowe zajęcia oraz na spakowanie się. Po raz ostatni mogliśmy podziwiać jesienne pejzaże oraz śnieg, który pokrył bielą jesienne barwy. Wypełniliśmy też ankietę, ewaluującą nasz pobyt na obozie.         

        Około godz. 14:00 wyruszyliśmy w podróż powrotną. Do Polkowic przyjechaliśmy około godz. 16:30.
Cele obozu – naukowe, wychowawcze i rekreacyjno – turystyczne zostały zrealizowane. Uczniowie poznali nowy region Polski, odbyli kilka wycieczek turystycznych po okolicy i zwiedzili Zamek Książ oraz Pocysterski Zespół Klasztorny w Krzeszowie. Poszerzyli swoje wiadomości o środowisku geograficznym i  z historii. Mieli zajęcia na świeżym powietrzu. Podczas zajęć językowych uczniowie rozwijali i doskonalili swoje kompetencje językowe oraz poszerzali wiedzę o prawach człowieka. Opracowywali materiały do zamieszczenia na szkolnej stronie WWW oraz kronikę obozu w formie prezentacji multimedialnej. Zajęcia podczas obozu kształtowały umiejętności zasad współżycia społecznego, odpowiedzialności za siebie i innych. Uczyły ich efektywnego współdziałania w zespole i pracy w grupie, przygotowywały do samodzielnego poszukiwania niezbędnych informacji w różnych źródłach, rozwijały umiejętnoś krytycznego myślenia i wyciągania wniosków na podstawie wyselekcjonowanych informacji.
        Analiza ankiet, mająca na celu ewaluację założeń programowych, sposobu organizacji i realizacji zadań podczas obozu wykazała, że uczniowie są bardzo zadowoleni z pobytu na obozie. Większości podobały się zajęcia w terenie, chociaż były męczące. Wielu stwierdziło, że podczas obozu poszerzyli swoje umiejętności językowe. Atmosferę pomiędzy uczestnikami ocenili pozytywnie,  bardzo dobrze wypowiadali się na temat pracy opiekunów. Do złych stron zaliczyli np. brak wolnego czasu, zbyt późną porę zajęć językowych, zbyt długie wędrówki po górach. Dobrych stron obozu było zdecydowanie więcej: poszerzenie wiedzy i umiejętności językowych na poziomie podstawowym i zaawansowanym, dobra organizacja, robienie nowych rzeczy podczas zajęć,  poznanie nowych  ludzi, ciekawe i urozmaicone zajęcia lekcyjne, miła atmosfera, bardzo dobrzy opiekunowie, dobre jedzenie, wycieczki w góry... 
         Obóz pozwolił uczniom poszerzyć umiejętności językowe i odpocząć od normalnej nauki szkolnej. Podczas wspólnego spędzenia czasu zarówno uczniowie, jak i opiekunowie mieli okazję do bliższego poznania się i do wielu ciekawych rozmów. Zdecydowana większość uczestników  - 15 osób - pragnęłaby jeszcze raz wziąć udział w obozie językowym w przyszłym roku.”
          Obóz został sfinansowany ze środków Urzędu Gminy w Polkowicach oraz z opłat uczestników.
Wyjazd nastąpił 20 października  o godz. 7:40. Do pensjonatu dotarliśmy około godz. 10:00. Po rozlokowaniu się w pokojach wyruszyliśmy na pierwsze zajęcia w terenie. Miała to być piesza wyprawa do schroniska „Samotnia”, położonego w kotle Małego Stawu. Po drodze podziwialiśmy piękne, jesienne widoki, zmieniające się za każdym zakrętem drogi. Pogoda nam dopisywała, było ciepło, chociaż wiał dosyć silny wiatr. 
         Po krótkim odpoczynku w schronisku wróciliśmy do pensjonatu na obiad. Jedzenie bardzo nam smakowało. Po posiłku zebraliśmy się w sali i zaplanowaliśmy pracę  oraz  przydział zajęć podczas obozu. Uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy (j. niemiecki i angielski). Grupa angielska została też podzielona w zależności od umiejętności na grupę początkującą i zaawansowaną. Uczniowie zostali poinformowani o zadaniach i materiałach, jakie miały być wykonane i opracowane podczas trwania obozu. Wszystkie materiały miały być przygotowane w trzech językach.
         Następnego dnia mieliśmy w planie kolejne atrakcje. Niestety pogoda sprawiła, że trzeba było zrezygnować z wycieczki  na Śnieżkę z powodu bardzo silnego wiatru. Zamiast wyruszać na szlak wiodący Grzbietem Górskim, udaliśmy się do Kaplicy Świętej Anny nad Dobrym Źródełkiem. W lesie nie wiało tak bardzo jak na otwartej przestrzeni. Słoneczne pejzaże zachwycały nas jesiennymi barwami. Przy źródełku z zainteresowaniem czytaliśmy legendę związaną z historią kaplicy. Kilka dziewcząt postanowiło osobiście przekonać się czy jest ziarno prawdy w legendzie o cudownych właściwościach wody i biegało wokół kaplicy z wodą w ustach…
        Po obiedzie mieliśmy zajęcia językowe w grupach. Uczniowie podzielili się zadaniami, część miała zajęcia gramatyczno – leksykalne, część pisała sprawozdanie z przebiegu kolejnego dnia, część pracowała z komputerem. Potem uczestnicy zamieniali się pracą i zadaniami. Czas wolny był dopiero po godzinie 21:30. 

       W środę pojechaliśmy na wycieczkę do Książa i Krzeszowa. Jechał z nami  przewodnik, mający  specjalny kurs i  uprawnienia do oprowadzania wycieczek. Jak  mogliśmy się przekonać, nasz przewodnik posiadał ogromną wiedzę niemalże o każdym mijanym  obiekcie. Niestety pogoda tego dnia była raczej listopadowa: było szaro, mgliście i dżdżysto. W punkcie widokowym nad rzeka Pełcznicą nie było widać zamku, jedynie szarą mgłę… 

1_10.jpg

2_3.jpg

 

          W trakcie zajęć przeprowadzonych na obozie ekologicznym w Karpaczu, który odbył się w dniach 29.09-03.10.2008r, uczniowie naszej szkoły mieli możliwość pogłębiania wiadomości z ekologii, biogeografii i ochrony środowiska, poznania walorów przyrodniczych regionu i form ochrony przyrody, przeprowadzenia obserwacji i badań w terenie. Ponadto ćwiczyli oznaczanie gatunków roślin i poznawali struktury oraz funkcjonowanie ekosystemu lasu, a także  określali wpływ człowieka na środowisko przyrodnicze.

Dzień I    

          Wędrówka czerwonym szlakiem do Kaplicy św. Anny w Karpaczu była naszym pierwszym spotkaniem z przyrodą Karkonoszy. W trakcie kilkunastokilometrowej wędrówki przypominaliśmy sobie wiadomości o piętrowym układzie roślinności w lesie. Niektórzy z nas 7-krotnie okrążyli kaplicę, z wodą ze źródełka w ustach, w nadziei na spełnienie swoich najskrytszych marzeń.

Dzień II

Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy w Szklarskiej Porębie, było Karkonoskie Centrum Edukacji Ekologicznej. Tam, dzięki nowoczesnym metodom z wykorzystaniem programów komputerowych, poznaliśmy historię i przyrodę Karkonoszy. Dowiedzieliśmy się, że Bilateralny Rezerwat Przyrody – Karkonoski Park Narodowy został utworzony w 1992r. Swym zasięgiem obejmuje obszar 60 tys. ha, z czego 5575 ha znajduje się po stronie czeskiej. Występują tu naturalne ekosystemy: arktyczno-alpejska tundra, torfowiska, łąki piętra subalpejskiego, kotły polodowcowe i zarośla kosodrzewiny. Muzeum Mineralogiczne w Szklarskiej Porębie ma jedno z najoryginalniejszych zbiorów geologicznych w Polsce. Zgromadzono tu cenne okazy mineralogiczne i paleontologiczne. Można tu obejrzeć blisko 3000 eksponatów: minerałów i skamieniałości z całego świata, a także jeden eksponat z kosmosu – meteoryt Gibeon. Przed budynkiem muzeum znajduje się jedyny w Europie „Las Karboński”. Są to skamieniałe pnie drzewa Dadoxylon, które rosły około 300 milionów lat temu. Osobnym działem muzeum są skamieniałości i szkielety dinozaurów. Jest to największa w Polsce prywatna kolekcja tych szkieletów  sprzed milionów lat. Zachwyciły nas w Szklarskiej Porębie wodospady: Kamieńczyka (drugi co do wielkości wodospad w Polsce, ma 27 m wysokości, woda spada tu trzema kaskadami i płynie dalej wąwozem o stromych, skalnych ścianach) i Szklarki (13m wysokości). Na ścieżce edukacyjnej przypomnieliśmy sobie m.in. takie pojęcia, jak: sukcesja ekologiczna, bioindykator, restytucja gatunków, skala porostowa. Wieczorem podsumowaliśmy ten dzień na zajęciach z chemii i biologii.


Dzień III

 

 Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w Leśnym Banku Genów w Kostrzycy. Jest to jednostka organizacyjna lasów państwowych, która od roku 1996 rozpoczęła gromadzenie i długotrwałe przechowywanie zasobów genowych drzew i krzewów w postaci nasion z najcenniejszych obiektów nasiennych lasów państwowych oraz ważnych dla ochrony przyrody, pochodzących z parków narodowych, rezerwatów i pomników przyrody. Placówka zajmuje się też produkcją szczepionki mikrozowej, która przyspiesza wzrost i rozwój sadzonek. Zorganizowano dla nas lekcję związaną z oznaczaniem gatunków drzew, przy wykorzystaniu liści, nasion, owoców .W Kowarach próbowaliśmy ocenić zagrożenia wynikające z funkcjonowania w latach powojennych kopalni złóż uranu. Usłyszeliśmy legendy i ciekawostki dotyczące kopalni. Przejście chodnikami kopalni zrobiło na nas duże wrażenie. Wszystkie zabytki Dolnego Śląska zwiedzić w ciągu godziny? Możliwe – w Parku Miniatur Zabytków Dolnego Śląska. Obejrzenie pieczołowicie wykonanych miniatur to świetna lekcja historii. Cieszy fakt, że większość zabytków znalazła swoje przeznaczenie i obecnie jest nieodłącznym elementem krajobrazu Dolnego Śląska, w tym także Karkonoszy. Wieczorem odpoczywaliśmy przy ognisku i dźwiękach gitary.


Dzień IV

 

To przejście czarnym szlakiem do Strzechy Akademickiej i  Samotni. W trakcie wędrówki wykonywaliśmy ćwiczenia związane m.in. z formami ochrony przyrody, oznaczaniem gatunków roślin, piętrowym układem roślinności w górach. Dopiero teraz poczuliśmy potęgę gór, mogliśmy zobaczyć ich piękno w jesiennych kolorach. W drodze powrotnej zwiedziliśmy i usłyszeliśmy historię Świątyni Wang z XII wieku.


Dzień V

Naszym celem było zdobycie zamku w Chojniku. Wędrując ścieżką dydaktyczną, poznawaliśmy gatunki roślin i zwierząt charakterystyczne dla tego regionu. Początki malowniczego zamku na górze Chojnik związane są z działalnością osadniczą piastowskich książąt świdnicko-jaworskich. Pod koniec XIII stulecia, być może na zgliszczach wczesnośredniowiecznego grodu plemiennego Bobrzan, książę Bolesław Rogatka wzniósł drewniany dwór obronny, służący przede wszystkim celom łowieckim. Kamienną warownię w takim kształcie, w jakim znana jest nam współcześnie, zbudowano w wieku XIV. Sporym wyzwaniem było dla nas przejście przez Diabelską Grotę, wyżłobioną przez deszcz i wiatr w urwisku skalnym. Każdego dnia trwania obozu wykonywaliśmy, pracując w grupach, zadania, ćwiczenia i obserwacje zgodnie z przygotowanymi instrukcjami. Każda grupa dokonała podsumowania, opracowywała wnioski, brała udział w grach dydaktycznych i konkursach. Posługiwaliśmy się lupami, przewodnikami, skalą porostową. Używaliśmy szkiełek podstawowych, odczynników, sprzętu do pomiarów. Przygotowaliśmy i oddaliśmy do oceny sprawozdania z wycieczek. Opracowaliśmy dokumentację zdjęciową."

 

P1020571.JPG

 

 

 

 

 

 

 

P1020637.JPG

Obraz_1240.jpg

        Po raz kolejny młodzież uzdolniona artystycznie uczestniczyła w pięciodniowym obozie teatralnym w Krakowie. Organizatorem i kierownikiem tego przedsięwzięcia była Pani Ewa Dudziak-Gaj. Opiekę nad uczniami sprawowały też Panie: Dorota Spólnik-Łuczak i Jadwiga Berestecka.

        Wszyscy - i nauczyciele, i uczniowie - wrócili z obozu bardzo zadowoleni. A oto uczniowskie impresje powstałe po powrocie:
Olga Jurak
kl. I "d" LO

"Kraków jest jak pryzmat, przez który pięknieje ojczyzna."
/Jan Sztaudynger/

        Obóz teatralny w Krakowie nie był zwyczajną wycieczką. Oprócz tego, że zwiedziliśmy wiele wspaniałych i niezmiernie interesujących miejsc i poza tym, że mieliśmy warsztaty teatralne z dwoma niesamowitymi aktorkami, to niebywale się ze sobą zżyliśmy. Osobiście wszystkich poznałam na nowo i jestem bardzo mile zaskoczona.

        Poniedziałek. Do Krakowa wyruszyliśmy 26 kwietnia pociągiem. Już sama podróż należała do przyjemnych, szczególnie dlatego, że tych kilka godzin spędziłam w bardzo miłym towarzystwie. Gdy już dojechaliśmy, poszliśmy do naszego ośrodka o nazwie „Dom Kolejarza”. Tam przygotowaliśmy się do wyjścia na główną atrakcję wieczoru - koncert Michała Bajora - piosenki Marka Grechuty i Jonasza Kofty. Ów występ miał miejsce w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Wcześniej jednak, przechadzaliśmy się po krakowskim rynku. Mojej koleżance, Marcie przypomniała się piosenka, która towarzyszyła nam już przez cały obóz - „Hej na krakowskim rynku, wszystkie dzwony biją, wszystkie dzwony biją(...)”. I nadeszła ta chwila... Koncert! Michał Bajor cudownie zaśpiewał, a w swym repertuarze miał moją ulubioną piosenkę Marka Grechuty - „Wiosna, ach to ty”. Na koncercie miałam dodatkową przyjemność, gdyż w loży obok zasiadła Anna Dymna! Po występie, mnie oraz moim dwóm koleżankom poszczęściło się i dostałyśmy autograf od Michała Bajora, jak i od Anny Dymnej. Cóż za wspaniały dzień!

       Wtorek. Warsztaty teatralne czas zacząć! Poprowadziły je dwie aktorki z Teatru Barakah – Ana Nowicka oraz Monika Kufel. Panie pokazały nam wiele ćwiczeń poprawiających dykcję, pomagających dobrze oddychać - ćwiczeń, które ogólnie pomagają przy pracy w spektaklach. Po warsztatach poszliśmy na tzw. „Okrąglak”, gdzie w barze „U Endziora” mieliśmy przyjemność zjeść najlepsze zapiekanki w Krakowie (ja pokusiłabym się o stwierdzenie, że najlepsze w Polsce). Po spałaszowaniu rarytasu, zwiedzaliśmy Kraków. Zobaczyliśmy m.in. Kościół św. Franciszka z Asyżu i Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Gdy wróciliśmy do ośrodka, zjedliśmy obiadokolację, a następnie mieliśmy chwilę na fizyczne (i psychiczne) przygotowanie się do warsztatów tanecznych. Nigdy nie tańczyłam tańców towarzyskich, więc przyznam, że trochę się obawiałam. Nie było jednak czego. Warsztaty minęły bardzo miło, nikt sobie (lub komuś innemu) nóg nie połamał, więc można uznać, że było dobrze. „Nauczyliśmy się” podstaw walca angielskiego oraz salsy. Zmęczeni rozeszliśmy się do swoich pokojów. Tam musieliśmy napisać sprawozdanie z jednego z wydarzeń minionych dwóch dni obozu. Z Martą wybrałyśmy właśnie warsztaty taneczne. Przy pisaniu śmiałyśmy się wniebogłosy, słuchałyśmy muzyki, więc - można by powiedzieć - żmudne pisanie sprawozdania stało się bardzo ciekawe :).

        Środa. Perspektywa 8 godzin warsztatów teatralnych trochę mnie załamała, jednakże było naprawdę świetnie! Pracowaliśmy na tekstach. Mieliśmy również zabawę. Ana mówiła różne miejsca, np. „zoo”, „muzeum”, „porodówka”, i musieliśmy pokazać jak się zachowujemy w takich punktach. Czas minął niezmiernie szybko. W trakcie warsztatów mieliśmy półgodzinną przerwę. Mogliśmy wtedy wybrać się po schodkach do restauracji „Klezmer-Hois”, gdzie razem z dziewczynami zjadłam pyszne i przesłodkie ciastko Makagigi. Było to ciastko z masy karmelowej, miodu i maku, z dodatkiem orzechów i migdałów. Delicje! W owej restauracji spotkaliśmy Leopolda Kozłowskiego - ostatniego żyjącego przedstawiciela klezmerów w Polsce. Wieczorem wpadliśmy do najsławniejszej kawiarni artystycznej o ponad stuletnich tradycjach literackich - do Jamy Michalika. Tam spędziliśmy bardzo miłe chwile, a nasz kolega Bartek i koleżanka Ania umilili owe chwile grą na pianinie. Po powrocie do Domu Kolejarza i przygotowaniu się do snu, godzinami dzieliłyśmy się wrażeniami. Dzień jak najbardziej udany.

        Czwartek. Odwiedziliśmy Wawel. Razem z przewodnikiem zwiedziliśmy zbrojownię, komnaty królewskie, prywatne apartamenty królewskie i skarbiec koronny. Następnie - to na co chyba każdy najbardziej czekał - mieliśmy możliwość zobaczyć grób prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego małżonki Marii. Była to chwila refleksji. Kiedy wyszliśmy z krypty, czułam się bardzo przygnębiona. Jednak zwiedzanie trzeba było kontynuować. Z nową przewodniczką poszliśmy do Królewskiej Katedry na Wawelu. Tam widzieliśmy groby polskich władców i ich rodzin. Byliśmy również w Krypcie Wieszczów, gdzie pochowany jest Adam Mickiewicz, Cyprian Kamil Norwid i Juliusz Słowacki. Weszliśmy także na Wieżę Zygmuntowską. Pani przewodnik powiedziała, że gdy będziemy szli po schodach, musimy zastanowić się nad swoim marzeniem. Następnie trzeba dotknąć lewą ręką dzwonu i pomyśleć o życzeniu, a ono się spełni. Po zwiedzaniu Wawelu, zjedliśmy obiad. Później po raz drugi mieliśmy warsztaty taneczne. Kontynuowaliśmy naukę salsy i walca angielskiego. Zmęczyliśmy się, ale myślę, że wszystkim bardzo się podobało. Wieczorem, Ana i Monika zorganizowały specjalnie dla monodram pt. „Szafa”, który jest opowieścią o strachu i zagrożeniu. To wojenna historia żydowskiej dziewczyny ukrywającej się przed Niemcami w szafie. Wystąpiła Monika, a Ana była reżyserką. Spektakl był niesamowity i bardzo emocjonujący. Wiele osób wyszło z niego ze łzami w oczach... Po przedstawieniu poszliśmy na spacer krakowskimi uliczkami oraz wzdłuż Wisły. Przeszliśmy obok Smoka Wawelskiego. Kilka razy zionął ogniem. Szczerze mówiąc, to za pierwszym razem bardzo się przestraszyłam, jednak potem się przyzwyczaiłam. Ten spacer szczególnie mi się podobał, ponieważ miałam okazję bardzo mile porozmawiać z niektórymi osobami. Kraków, wieczór, spacer - niesamowita atmosfera.

        Ostatni dzień, piątek. Mieliśmy czas wolny na Rynku. Ostatnia chwila na krakowskie zakupy i zdjęcia. Potem poszliśmy na nasz pociąg. Chwile w pociągu minęły bardzo szybko. W czasie odbyła się sesja zdjęciowa pt. „Wiatr we włosach”. I dojechaliśmy. Koniec obozu. Wspaniałego obozu.

        Jak pisałam na początku - wszystkich poznałam na nowo. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, co odkryłam dopiero na obozie. Wróciliśmy ponad tydzień temu, a ja nadal żyję obozem. Było naprawdę wspaniale i mam nadzieję, że taka wycieczka powtórzy się za rok. Byłabym bardzo rada. Wszyscy wróciliśmy zadowoleni. „Hej na krakowskim rynku!”

 


 

Paulina Domszy
kl. I "d" LO

        Z niecierpliwością odliczaliśmy dni do wyjazdu na warsztaty teatralne do pełnego uroku Krakowa, aż w końcu 26 kwietnia bardzo wczesnym, ale słonecznym rankiem (nie obyło się bez narzekań i jęków) wyruszyliśmy do Głogowa, skąd bardzo komfortowym pociągiem klasy biznes udaliśmy się do celu podróży.

        Po krótkim spacerze dotarliśmy do pensjonatu, który okazał się przewyższać nasze oczekiwania i rozpakowaliśmy nasze bagaże (w niektórych przypadkach dość spore). Ku radości wszystkich prędko udaliśmy się na obiad i spałaszowaliśmy go do ostatniego ziemniaka!
        Najbardziej oczekiwaną atrakcją dnia był koncert Michała Bajora w teatrze im. Juliusza Słowackiego. Proszę sobie wyobrazić towarzyszące nam zdziwienie, kiedy Anna Dymna zajęła miejsce koło jednej z uczestniczek obozu! Czas spędzony przy piosenkach Marka Grechuty i Jonasza Kofty w wykonaniu Bajora na długo pozostanie w naszej pamięci. Niektórym udało się zdobyć autograf artysty, a inni kupili płyty z jego twórczością. Ten przemiły dzień zakończyliśmy wizytą w McDonald's, a po powrocie do ośrodka szybko udaliśmy się na spoczynek ku wielkiej radości zmęczonych pań opiekunek.

         Kolejny dzień rozpoczęliśmy pożywnym śniadankiem, któremu towarzyszyły ciągłe krzyki pani Gaj, która martwiła się, żebyśmy nie byli głodni i kazała nam robić niezliczone ilości kanapek. Z pełnymi brzuszkami, gotowi stawić czoła nowym wyzwaniom poszliśmy do teatru w dzielnicy żydowskiej, gdzie czekały na nas panie instruktorki. W ciągu kilku godzin tam spędzonych musieliśmy śpiewać, biegać, krzyczeć, wymyślać etiudy. Na początku było nam bardzo trudno przełamać wstyd i nieśmiałość, ale później czerpaliśmy z tego przyjemność i dobrą zabawę. Po zajęciach zjedliśmy doskonałe tradycyjne krakowskie zapiekani, dzięki którym nie byliśmy głodni przez cały dzień. Zamieszkiwany przez nas pensjonat znajdował się w bliskim sąsiedztwie Rynku, więc bez przeszkód mogliśmy spacerować i chłonąć magiczną atmosferę Krakowa.
        Dodatkową atrakcją były warsztaty taneczne, na których poznaliśmy podstawowe kroki do salsy i walca angielskiego. Pani instruktorka była pod wrażeniem naszej zmobilizowanej, grzecznej i niezwykle żądnej wiedzy grupy.

        Środa była dla nas bardzo pracowitym dniem, ponieważ mieliśmy aż osiem godzin warsztatów z przerwą na tradycyjne żydowskie ciastko i mniej żydowskie pachnące pierożki. Tym razem uwagę skupiliśmy na poprawnej recytacji i wymowie, a na koniec tworzyliśmy ciekawe etiudy. Panie instruktorki nie mogły przestać nas chwalić. Zajęcia wspominamy bardzo miło, dzięki nim niektórzy przełamali nieśmiałość, wszyscy byliśmy zmuszeni do twórczego myślenia, co pomyślnie zaprocentowało. Środowy wieczór spędziliśmy w urokliwej kawiarni na krakowskim rynku oddając się rozwijającym dyskusjom.

         Czwartek był dniem przeznaczonym na zwiedzanie dawnej stolicy, a głównym celem był Wawel, gdzie widzieliśmy komnaty królewskie, kaplicę oraz kryptę, w której niedawno została pochowana Para Prezydencka. Później mieliśmy kolejną lekcję tańca, na której doskonaliliśmy salsę i walca. Oczywiście i na tych zajęciach zostaliśmy pochwaleni. Wieczorem obejrzeliśmy wspaniały monodram Moniki Kufel „Szafa” w reżyserii Any Nowickiej (nasze instruktorki). Spektakl wywarł na nas ogromne wrażenie i ciężko nam było rozstać się z teatrem i artystkami. Dzień zakończyliśmy długim spacerem nad Wisłę.

        Bardzo szybko nadszedł dzień naszego wyjazdu, który był przeznaczony na mniej ambitne zajęcia, czyli zakupy. Niektórzy czekali na to cały tydzień i oczy świeciły im się na samą myśl o gmachu wypełnionym ubraniami. Ci bardziej rozgarnięci postanowili ratować dobre imię młodzieży i spędzili kilka godzin na słonecznym rynku z pogardą spoglądając na obładowane tandetnymi bluzkami z cekinami koleżanki. Po pożywnym obiedzie w McDonald's wyruszyliśmy w drogę powrotną. Dziękowaliśmy Bogu za siódmy zmysł pani Gaj, która przezornie zarezerwowała przedziały, bo w innym wypadku prawdopodobnie spędzilibyśmy sześć godzin na korytarzu. Szczęśliwi i zmęczeni, bogatsi o nowe doświadczenia późnym wieczorem dotarliśmy do Polkowic, gdzie czekali na nas stęsknieni rodzice. Wszyscy uczestnicy warsztatów zgodnie twierdzą, że bardzo chętnie powtórzą warsztaty w przyszłym roku!

























 

        Udział młodzieży naszej szkoły w międzynarodowych projektach edukacyjnych to już prawie tradycja. Od roku 1999 systematycznie współpracujemy z partnerami zagranicznymi realizując kolejne projekty, których tematyką przewodnią jest ekologia. Pierwszy trzyletni projekt pt. „Bezmyślność i zniszczenie, czy odpowiedzialność i świadome działanie ...” prowadziliśmy wraz ze szkołami z Włoch i Czech, drugi – również trzyletni pt. „Ziemia jest jedna …” ze szkołami z Włoch i Portugalii. Oba w ramach programu Socrates-Comenis finansowanego przez Unię Europejską. Obecnie jesteśmy na finiszu trzeciego projektu pt. „Quo vadis Homo sapiens?” realizowanego w ramach programu Uczenie się przez całe życie-Comenius. Naszymi partnerami są szkoły: Escola Secundária Anselmo de Andrade z Almady (Portugalia), Liceo Scientifico “A. Monti” – z Chieri koło Turynu (Włochy), Grup scolar de industrie alimentara z Konstancy (Rumunia) i Anna-Freud-Oberschule z Berlina (Niemcy).
        W ostatnich dwóch latach nasi uczniowie mieli okazję wspólnie z ich zagranicznymi rówieśnikami wspólnie spotykać się i pracować. Pierwsze spotkanie odbyło się w Berlinie – było to w listopadzie 2008r. Młodzież i nauczyciele z Portugalii, Włoch, Rumunii, Niemiec i oczywiście z Polski spotkali się by wspólnie szukać odpowiedzi na pytanie: dokąd zmierza człowiek? Program pobytu był bardzo urozmaicony, nie było czasu na nudę i lenistwo. W tak licznym gronie czasami bywało jak na wieży Babel – jednak zawsze potrafiliśmy się dogadać w uniwersalnym języku projektu, to jest po angielsku. A tak o wizycie pisali uczestnicy: „Sześć dni całej wymiany minęło bardzo szybko i trzeba było wracać do Polski. Żal było się rozstawać ze wszystkimi ludźmi, bo nawiązaliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt, ale wszystko co dobre szybko się kończy. W pamięci pozostaną miłe wspomnienia i niezapomniane wrażenia. Mam nadzieję, że to nie był pierwszy i ostatni wyjazd, w którym brałam udział i, że jeszcze kiedyś będę miała okazję być uczestnikiem takiego projektu”, „Ten wyjazd był naprawdę wyjątkowym przeżyciem, poznałam nową kulturę, nowe obyczaje. Cieszę się, że zdecydowałam się brać udział w tym projekcie, a wyjazdu nigdy nie zapomnę”, „Wizyta w Berlinie zmieniła nasze poglądy na temat Niemców. Długie rozmowy z obcokrajowcami były dla nas cudownym doświadczeniem, które poszerzyło nasze horyzonty. Mamy wielką nadzieję, że będziemy mogli uczestniczyć w wymianach międzynarodowych jak najczęściej”.
        Drugie spotkanie było w Konstancy, w Rumunii. Był kwiecień 2009r. Ten tajemniczy dla nas kraj szokował przeciwieństwami i zachwycał życzliwością. Wspólne zajęcia w szkole pt. „nasze kraje, szkoły, tradycje oraz czym jest tolerancja” i zwiedzanie Konstancy pozwoliło nam lepiej się poznać i zrozumieć. Kolejne dni wypełnione pracą i zabawą mijały tak szybko, że wracając do Polski mieliśmy wrażenie, że pobyt w Rumunii to była tylko krótka chwila. Zabraliśmy ze sobą cudowne wspomnienia, nowe doświadczenia i przyjaźnie.
        Kolejny raz spotkaliśmy się w Almadzie – w październiku 2009r. Portugalia przywitała nas słońcem i uśmiechem naszych gospodarzy. W międzynarodowym gronie czuliśmy się doskonale, jak w rodzinie. Wspólne zajęcia były możliwością poznania przeszłości Ziemi, zaprezentowania dotychczasowej pracy, wymiany doświadczeń i oczywiście nawiązania nowych znajomości. Mogliśmy ujawnić swój talent plastyczny wykonując tradycyjne portugalskie azulejo, które wkrótce ozdobi naszą szkołę. Ze łzami w oczach żegnaliśmy nowych przyjaciół gdy przyszedł czas powrotu.
        W lutym 2010r. ponownie spotkaliśmy się, tym razem w Chieri (Włochy). Kolejne spotkanie i kolejne doświadczenia, niezapomniane chwile i nowi przyjaciele. Tym razem wspólnie zastanawialiśmy się jak będzie wyglądać Ziemia w przyszłości. Wizje były bardzo różnorodne, podobne jak program pobytu. Oprócz zajęć w szkole, zwiedzania Chieri i Turynu mieliśmy okazje pospacerować w rakietach śnieżnych – niezwykłe doświadczenie. Ale jak za każdym razem wszystko dobre szybko się kończy.
Powoli zbliżamy się do zakończenia projektu, ostatnie spotkanie odbędzie się w Polkowicach w kwietniu 2010r. Będzie to okazja do podsumowania dwuletniej współpracy i zaprezentowania jej wyników. Uroczyste zakończenie projektu odbędzie się 22 kwietnia 2010 r. w Auli Forum Zespołu Szkół – będzie to III Międzynarodowa
Konferencja Ekologiczna pt.: „Quo vadis Homo sapiens?”, którą patronatem honorowym objął Starosta Polkowicki.

Krótki odpoczynek podczas zwiedzania Almady


Spacer w rakietach śnieżnych


Zakładamy oazę Comeniusa w Rumunii