5 i 7 kwietnia 2014 r. w polkowickim hufcu miały miejsce warsztaty, które przybliżyły nam oczekiwanie na najważniejsze święta w polskich domach – Wielkanoc.

W polkowickim hufcu w małych grupach podglądamy, w jaki sposób można uniknąć zakupów w hipermarkecie i sprawić, by śniadanie wielkanocne stało się prawdziwie staropolskie.

W sobotę spotykamy się z chłopcami w domu państwa Steni i Jurka Lasoty. Rodzina przybyła po wojnie do Kłębanowic z centralnej Polski. Najstarszy z rodu, nieżyjący już Stefan Lasota, na potrzeby gospodarstwa musiał nauczyć się wyplatać koszyki. Tworzywem była rosnąco wokół wierzba. Talent do wyplatania przejął jego syn - Jerzy Lasota, dziś emeryt, dziadek naszego uczestnika – Patryka.

Wnuk, dumny ze swego dziadka, zaprosił kolegów (Damiana i Patryka), by podpatrzyli, jak pan Jerzy wyczarowuje wierzbowe cuda. On też podpatruje Dziadka i wie, jaki kij mu podsunąć. Babcia Stenia wspominała przygotowania do świąt z czasów swej młodości.

„Święcone” wkładane było do dużych koszy, takich, jakie do dziś wyplata pan Jerzy. Dawniej w wielkanocne kosze wkładano całe śniadania: pisanki i kraszanki barwione w łupinach cebuli lub zielonego zboża, obowiązkowo wiejskie masło ubijane w maselnicy, lukrowe baranki, pęta wędzonej przez gospodarza kiełbasy, szynki, chleb i sól – by nigdy ich nie zabrakło. Nie wyrzucano resztek z uroczystego śniadania. Skorupki zakopywano bądź palono. To były czasy - wspomina babcia Stenia. Pan Jurek wierzy, że jego syn będzie kultywował rodzinne tradycje Lasotów.

Na zakończenie otrzymujemy dar – staropolski koszyk, wspólne dzieło Jerzego i Patryka Lasotów.

Długich lat życia, pani Steniu i panie Jurku – dziękujemy i przyrzekamy szanować ten dar serca. !

Opracowanie i zdjęcia: Maria Bardon