3 listopada 2016 r. klasy realizujące język polski rozszerzony wraz z nauczycielkami – Panią Ewą Dudziak-Gaj oraz Panią Darią Grabowską – odwiedziły Uniwersytet Wrocławski. Celem naszej podróży były warsztaty literackie, na które złożyły się trzy niezwykle fascynujące wykłady.

Pierwszy - prof. dr hab. Marian Ursel – „Teatr mieszczański w romantyzmie”

Romantyzm to nie lada gradka dla każdego humanisty. Ta jakże tajemnicza, obfitująca w wiele podniosłych porywów serca epoka stanowi niezwykle interesujący temat dla miłośników języka polskiego, dlatego też pierwszy z wykładów, dotyczący teatru romantycznego, tak przypadł nam do gustu.

W zależności od aktualnych wydarzeń oraz zmieniających się upodobań widzów teatr ulegał i nadal ulega szeregom przemian. W tym konkretnym przypadku ogromne znaczenie miała Wielka Rewolucja Francuska. To właśnie za jej przyczyną pojawił się odbiorca masowy, mieszczański. Sztuka teatralna nie była już jedynie luksusem dostępnym dla jednostek z wyższych sfer. Trzeba było więc sprostać oczekiwaniom nowych widzów, według których teatr miał odtwarzać otaczającą ich rzeczywistość. Aby na scenie było tak, jak w prawdziwym życiu, rozpowszechniony został tzw. kult szczegółów. Rekwizyty i kostiumy wypożyczano z muzeów, a scenografię wykonywano z dbałością o najmniejsze nawet detale. Aktorzy w trakcie spektakli jedli prawdziwe potrawy, to samo tyczyło się napojów; wyjątek stanowiły jedynie trucizny. Innym sposobem na zadowolenie publiczności stało się „efekciarstwo”, które przejawiało się chociażby w trakcie inscenizacji wielkich bitew morskich czy w wprowadzaniu żywych zwierząt na scenę.

Dodatkowo, widz mieszczański wymagał ciągłych zmian w repertuarze, gdyż na dany spektakl przychodził jedynie raz. Nie obejrzałby go po raz drugi, bo byłoby to dla niego zbyt nużące. Z czym to się wiązało? Niemalże każdego dnia na deskach teatrów odbywały się premiery! W dzisiejszych czasach jeden spektakl jest natomiast grany w teatrze co najmniej przez miesiąc. Obowiązywała dynamiczna i konwulsyjna gra aktorska. Artysta nie tylko odgrywał daną rolę i wymawiał głośno zapisane w scenariuszu kwestie. Na scenie stawał się on realną postacią. Miarą prawdziwego aktorstwa było wówczas to, ile ról jest w stanie zagrać dany artysta w trakcie konkretnej sztuki, Nieraz zdarzało się, że jeden aktor odrywał do pięciu!. I choć cieszył się on poszanowaniem ze strony ludzi, to jego sytuacja ekonomiczna pozostawała niezmienna. Dobry artysta był – niestety - artystą ubogim.

Ciekawym zjawiskiem tej epoki była tzw. aktoromania. Widz przychodził do teatru, by zobaczyć swojego ulubionego aktora, a gdy ten skończył wszystkie swoje kwestie, wychodził ze spektaklu. Dochodziło więc często do sytuacji wręcz absurdalnych. W momencie gdy przedstawienie chyliło się ku końcowi, kiedy to artyści mieli zostać nagrodzeni gromkimi brawami, na sali pozostawała niewielka liczba osób. Wszystko to uczyniło teatr romantyzmu specyficznym oraz niezaprzeczalnie wyjątkowym.

Prowadzony przez prof. Mariana Ursela wykład bez wątpienia sprawił, że zarówno ja, jak i pozostali uczestniczący w nim uczniowie ujrzeli tę epokę w całkiem nowym świetle.

01uni


Drugi – prof. dr hab. Justyna Bajda – „Poeci, słów malarze: impresjonizm malarski i poetycki”

W malarski świat poezji wprowadziła nas prof. dr hab. Justyna Bajda – to z nią mieliśmy przyjemność współpracować na warsztatowych wykładach dotyczących impresjonizmu. Zanim jednak zaczęliśmy wyszukiwać cechy typowe dla malarstwa w wierszach, pani profesor pokrótce przedstawiła nam historię tego artystycznego nurtu.

Impresjonizm początkowo obejmował jedynie malarstwo, a objawił się jako wyraz buntu przeciwko malarstwu akademickiemu. Impresjonistom nie podobały się wszechobecne zasady dotyczące chociażby hierarchii tematów. Obrazy przedstawiające sceny historyczne, religijne bądź alegoryczne były najbardziej pożądane wśród odwiedzających wystawy i salony artystyczne. Wynalezienie metalowych tubek służących do przechowywania farby umożliwiło malarzom opuszczenie pracowni i udanie się w plener, co skutkowało zmianą motywów obecnych na obrazach.

Pierwszym z wymienionych przez profesor Bajdę malarzy był Gustave Courbet, który, tworząc w konwencji realizmu, przetarł szlaki dla impresjonistów. Za ojca tego nurtu, ale nie przedstawiciela, uważa się Maneta, autora „Śniadania na trawie”. Za ikonę impresjonizmu zaś uchodzi Monet, a od tytułu jego obrazu („Impresja. Wschód słońca”) zaczerpnięto nazwę dla tej tendencji malarskiej. Innymi przedstawicielami są Renoir – autor „Huśtawki”, Degas, u którego motywem przewodnim były tancerki, oraz Vincent van Gogh, artysta, który odkrył i rozwinął swój talent „dzięki” chorobie psychicznej.

Jednak czym cechował się impresjonizm, o którym mowa jest w tym tekście? Otóż malarstwo to miało przede wszystkim zachowywać ulotność chwili. Temat nie był najważniejszy, a główną rolę na obrazie grało światło, które wydobywało i zmieniało barwne plamy. Często pojawiały się wszelkiego rodzaju mgły, dymy, chmury, opary, które dodatkowo zacierały kontury. Obrazy przedstawiały przyrodę, ruch, cywilizację. Popularne było również malowanie w cyklach.

Gdy już znaliśmy charakterystyczne dla impresjonizmu cechy, Pani Profesor rozdała nam wiersze, w których to doszukiwaliśmy się impresjonistycznych założeń. Na warsztat wzięliśmy utwór Kazimierza Przerwy-Tetmajera pod tytułem „W lesie”. Po wspólnej pracy i przedstawieniu swoich spostrzeżeń dotyczących utworu podziękowaliśmy Pani Profesor Bajdzie za poświęcony nam czas gromkimi brawami. Wykład ten uchylił nam rąbka historii, którą owiany jest kierunek zwany impresjonizmem, pozwolił dostrzec głębię tegoż nurtu i poszerzyć nasze horyzonty myślowe, za co jesteśmy bez miary wdzięczni.

02uni

 

Trzeci – „Bogowie i Herosi w »Starszej Eddzie«” - mitologia Północy według prof. dra hab. Bogusława Bednarka

Ostatni z wykładów przeprowadzonych dla nas na Uniwersytecie Wrocławskim dotyczył kultury ludów północy, a przeprowadził go prof. dr hab. Bogusław Bednarek. Profesor wprowadził nas w magiczny świat skandynawskich legend o bogach i herosach. Dowiedzieliśmy się, że intensywne przekazywanie tych opowieści rozpoczęło się po roku 872, kiedy po przegranej bitwie wszyscy, którzy nie chcieli podporządkować się jednoczącemu kraj Haraldowi Pięknowłosemu – wyemigrowali na Islandię. Tam wśród surowego, północnego klimatu zaczęli wspominać oraz tworzyć niesamowite legendy o swych wierzeniach i historii. Wszystkie te opowieści zostały utrwalone w datowanej na IX wiek „Starszej Eddzie” nieznanego autora oraz XIII-wiecznej „Eddzie młodszej” Snorriego Sturlusona. Te dwa dzieła stały się podstawowym źródłem wiedzy o kulturze dawnych ludów skandynawskich.

Jak każda mitologia, i ta skandynawska miała wyjaśniać zasady powstawania oraz funkcjonowania świata i człowieka. Według wierzeń ludów północy świat powstał z ciała olbrzyma Ymira. Aktem kosmogonicznym zajęli się bracia – Odyn, Wili i We. W równie ciekawy sposób mitologia przedstawia powstanie człowieka, za którego rodziców uważa się mężczyznę uczynionego z jesionu – Aska, oraz Emblę, kobietę stworzoną z czarnego bzu. Odyn wiedział jednak, że świat i ludzie nie będą trwały wiecznie, a Dzień Sądu – zwany Ragnarokiem – można oddalić tylko za pomocą mądrości. Dla tej mądrości, ofiarowanej później ludziom, Odyn oddał jedno swoje oko.

Ragnaroku nie można jednak oddalać w nieskończoność, w końcu nadejdzie, a poprzedzi go trzyletnia zima, podczas której zapanuje zło, a ludzie obrócą się przeciwko sobie. Nastanie krwawa wojna między bogami Asgardu i wojownikami z Valhalli a olbrzymami i potworami. Świat spłonie, a bogowie zginą, ale świat się odrodzi i będzie lepszy. Koniec będzie początkiem…

Płynność, z jaką profesor poruszał się pomiędzy poszczególnymi etapami historii bóstw i śmiertelników wprawiłaby w zachwyt nawet najbardziej wymagającego słuchacza. Wielu z nas kierowało do profesora pytania, bowiem wykład był fascynujący do tego stopnia, że pragnęliśmy dowiedzieć się jeszcze więcej o nordyckich mitach. Spostrzeżenia wymieniane po wyjściu z sali wykładowej zamieniły się w gorącą dyskusję, bowiem losy Odyna oraz reszty mistycznych praprzodków jeszcze długo rozbrzmiewać będą w naszej wyobraźni.

Wykłady na Uniwersytecie Wrocławskim, w których mieliśmy przyjemność uczestniczyć, stanowiły niewątpliwie ważną lekcję dla nas, uczniów lubujących się w sztuce i literaturze. Dodatkowe atrakcje, tj. zwiedzanie gmachu oraz biblioteki, zaplanowane przez dra Milana Lesiaka (dobrze znanego grupie z Zespołu Szkół w Polkowicach z wielu kawiarenek literackich, jak i wykładów na Uniwersytecie Wrocławskim), zapewniły nam kolejne wrażenia.

03uni

partnerzy